piątek, 12 maja 2023

Krokusy na Kalatówkach - obraz akrylowy

Gdy zakwitną krokusy,

pójdziemy na hale…

Nad potoki wiosenne

i wyżej, i dalej…💜🏔️

Tatry na stałe rozgościły się w mojej twórczości i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Kiedy malujesz to co siedzi głęboko w Tobie, bez presji oczekiwania co na to klient, czy mu się spodoba - jest dużo spokojniej. To cieszy. Krokusowe szaleństwo powoli dobiega końca, mimo tłumów w najpopularniejszych miejscówkach każdy powinien choć raz zobaczyć fioletowe dywany. Coś pięknego! W ubiegłym roku udało mi się trafić na pełen rozkwit, teraz w marcu wstrzeliłam się w same początki i również zachwycały.







poniedziałek, 4 stycznia 2021

Widok z Koziego Wierchu na Dolinę 5 Stawów Polskich - obraz akrylowy

Witajcie w Nowym Roku! Bez zbędnych tłumaczeń chciałabym Wam pokazać obraz, nad którym pracowałam ponad 8 miesięcy. Był to czas pełen wzlotów i artystycznych zjazdów, w którym byłam w nim wręcz zakochana i  jednocześnie nie mogłam na niego już patrzeć. Udało się namalować największy jak do tej pory pejzaż akrylowy przedstawiający widok z Koziego Wierchu na Dolinę 5 Stawów Polskich oraz zupełnie inny od dwóch poprzednich, bo bez grama śniegu. Kombinowałam również w aspekcie kolorystycznym, użyłam fioletu do pokazania górskich szczytów oświetlanych przez wschodzące słońce. Pociągnięcia pędzla, wszelka struktura powstała z nadmiaru farby, każda pojedyncza kreska tworzą detale, których nie widać na obrazie z pewnej odległości, a które sprawiają, że jest on wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Tych refleksów wschodzącego słońca na tafli Wielkiego Stawu nie było sposób dostrzec bez przybliżenia. A Schronisko w Dolinie 5 Stawów wyłapaliście? Albo miejsce, z którego wypływa Siklawa? Szlak przez Świstówkę Roztocką do Morskiego Oka? 







Poniżej rozpisałam panoramę i widniejące szczyty tatrzańskie. Co myślicie o nowym obrazie? Zamawiający był bardzo, bardzo zadowolony i to jest najważniejsze w tym wszystkim. 
E.

czwartek, 21 maja 2020

Portret ołówkami Derwent Graphic: skądże nadejdzie mi pomoc?

Wznoszę swe oczy ku górom:
Skądże nadejdzie mi pomoc? PS 121,1❤️
Rysunki ołówkiem odeszły w niepamięć, ostatni ma datę z lutym 2019. Jeszcze w ubiegłym roku kupiłam ołówki Derwent na próbę i zaczęłam portret piegowatej dziewczyny. Długo czekał na dokończenie, ale w ostatni weekend mocno się zmobilizowałam. Nie rysuję już na zamówienie zwykłych, płaskich portretów ze zdjęć, w których brakuje emocji, bo strasznie mnie męczą. Zawsze raz na jakiś czas zdarzy się klient z grupy "wiecznie niezadowolonych" i mocno podcina mi to skrzydła na długo. Uważam, że można być spełnionym tylko gdy tworzy się bez presji otoczenia to co gra w duszy. Szukam inspiracji, które mnie zachwycają subtelnością, mają "to coś". 
Szczegóły: 
- format A4, papier Happycolor 250 g/m2
- ołówki Derwent Graphic 2H, HB, 2B, 4B, 6B, 8B
- gumka chlebowa, Tombow Mono Zero i elektryczna Derwent

czwartek, 26 marca 2020

Zimowa Świnica - obraz akrylowy

Pór roku ciszy, niewiele tworzenia, jeszcze mniej sensownej organizacji czasu wolnego. Okres pandemii to takie trochę szczęście w nieszczęściu. Przymusowe siedzenie w domu spowodowało, że zaczęłam nadrabiać zaległości. Podobrazia schowane pod sofą w końcu ujrzały światło dzienne. Po tak długim okresie niemalowania wybrałam najmniejsze z nich 40x50 cm. Spoglądając na pierwszy  tatrzański obraz wiszący w przedpokoju (mimo, że jestem z niego nadal zadowolona) już a etapie planowania wiedziałam, że kolorystyka musi być tym razem troszkę inna - ciemniejsza, bardziej mroczna i zachmurzona.  Zrezygnowałam z pastelowych odcieni nieba i błękitnych cieni na śniegu na rzecz kilku gradientów szarości Payne's grey (kolor niebiesko-szary). Tym razem pejzaż przedstawia zimową Świnicę widzianą z Koziego Wierchu. Jak widać Tatry znalazły specjalne miejsce w moim serduchu i co raz mocniej się zakorzeniają. Świnica jednym ze szczytów na mojej liście do zdobycia w nieodległym czasie. Pięknie z niej widać i Tatry Zachodnie i Tatry Wysokie.
Hej! – powiedział Ryjek. – Odkryłem ciekawą ścieżkę. Wygląda niebezpiecznie.
- Jak niebezpiecznie? – spytał Muminek. 
- Powiedziałbym, że niezwykle niebezpiecznie – odparł poważnie mały zwierzaczek Ryjek.
- W takim razie musimy wziąć ze sobą kanapki i sok – postanowił Muminek.
Tove Jansson - Kometa nad Doliną Muminków

Nadal nie opanowałam techniki władania szpachelką, tak by fakturę skał nadać jednym pociągnięciem. Wszystkie szczegóły malowałam cieniutkim pędzelkiem. Zwróciłam uwagę, że musi być to koniecznie nowy z nierozjechanym włosiem. W innym wypadku kreski były za grube i ciągle musiałam korygować linie. 4 zł i taka różnica! Użyłam także innego werniksu marki Liquitex, który okazał się totalnie bezzapachowy.
Szczegóły:
- podobrazie bawełniane 40x50 cm dwukrotnie gruntowane
- farby akrylowe: biała, czarna, cielista flesh tint oraz szary payne's grey
- werniks satynowy  Liquitex

poniedziałek, 7 października 2019

To jeszcze niebo, czy już huba na drzewie? - obraz akrylowy

   Akrylove trwa niezmiennie od maja, choć mój drugi obraz zajął mi znacznie więcej czasu. Sięgnęłam po większy format 50x70 cm i malowałam spontanicznie, nie wzorując się nie żadnym zdjęciu. Koncepcja i kolorystyka obrazu zmieniała się za każdym razem kiedy do reki wzięłam pędzel. Marzyło mi się niebo, chmury i gra światłem. Pierwotnie (najwięcej relacji można zobaczyć na Instagramie) był lazur i niebiańskie promienie słońca, później zrobiło się nieco burzowo, żeby finalnie pozostać w kolorze "tint flesh"  - cielistym. Dla jednych huba na drzewie, dla innych kłębiący się dym z komina - interpretacje były różne, chwilami nawet mnie złościły. Jak to, inni nie widzą tego samego co ja? Punkt widzenia zależy od danego człowieka i możliwość konfrontacji różnych wizji jest jednak ciekawa i trochę pouczająca.
    Odnośnie samego malowania chciałam zwrócić uwagę na genialny pędzel, którego nie mogę nigdzie dostać w innych rozmiarach i nawet nie wiem czy w ogóle jest dostępny. Mowa o okrągłym pędzlu Kolibri w zielonej skuwce, który z tego co wyczytałam służy do pasteli. Jak on fajnie rozprowadzał i blendował farby.  Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, będę wdzięczna (wszystkie internetowe sklepy już przeszperałam).
 Szczegóły:
 - podobrazie bawełniane 50x70 cm gruntowane podkładem malarskim
- farby akrylowe Renesans: biała, czarna, cielista nr 36
- farby akrylowe Vivace: Rosa Baby 49, Blu Ceruleo 30, Carta da Zucchero 62, Tortora 81
- medium opóźniające i werniks błyszczący od Renesans
- okrągły pedzel do pasteli Kolibri nr 10 seria 218, pędzel Milan  nr 2 seria 524

Poniżej zoom na detale, fajnie widać pociągnięcia pędzla. Mam nieodparte wrażenie, że lepiej wyglądają szczegóły niż całość.  
Jestem z niego zadowolona, ale (zawsze jakieś "ale") malowanie z wyobraźni to jeszcze nie mój poziom. Znacznie pewniej się czuje malując/rysując ze zdjęcia, tak jak było to do tej pory. Zimowe Tatry zajęły mi 1,5 tygodnia z bananem na buzi, przy tym obrazie trochę brakowało mi pomysłu. Co myślicie?

piątek, 17 maja 2019

Wschód słońca w Tatrach - obraz akrylowy

Powinnam zatytułować tego posta: „Mój pierwszy obraz”.  Brzmi to trochę dziecinnie, prawie jak temat zadania domowego z języka polskiego w klasie podstawowej. Mimo to – tak właśnie jest! Na przełomie kwietnia i maja namalowałam farbami akrylowymi obraz na podobraziu bawełnianym.  Pierwsze podejście do malarstwa w postaci Matterhornu na bloku do akwareli rozpaliło moje nadzieje na udaną przygodę z pędzlami.  Gdzieś w środku poczułam tę iskierkę pewności, że dam sobie radę, nawet jako totalny laik. Podeszłam do sprawy zachowawczo i wybrałam w sklepie plastycznym płótno o wymiarach 40x60 cm, czyli idealnego średniaka na wąską ścianę w przedpokoju. Nie posiadam sztalugi, ani miejsca które pozwoliłoby mi malować w pionie nie krzywdząc kręgosłupa, więc malowałam w taki sam sposób jak ołówkami czy kredkami, siedząc przy biurku.
Pastelowe niebo, a pod nim zimowa panorama z Kopy Kondrackiej czyli znowu góry, znowu Tatry. Staję się powoli monotematyczna, tylko nie wiem czy to dobrze? Idąc ulicą zwracam uwagę na kolory nieba i na to jak układają się chmury podczas zachodu słońca, bo przecież przyda się przy następnym obrazie. Potrafię się przebudzić przed 5 rano i zajrzeć za okno  na pomarańczowo-różowy wschód, po czym znowu przyłożyć głowę do poduszki i odpłynąć. Przeglądając fotografie na instagramie zwracam uwagę na to jak układają się światłocienie na grani, z której strony padają promienie i za każdym razem wyłapię coś nowego, coś co muszę zapamiętać i wykorzystać...bo nie oszukujmy się, z malowania gór raczej już nie zrezygnuję.
Przed malowaniem farbami podobrazie zostało dwukrotnie zagruntowane (najpierw pionowo, potem poziomo) zwykłym uniwersalnym gruntem malarskim ze sklepu budowlanego takim, którym maluje się ściany i sufity. Zabieg ten ma na celu poprawić przyczepność oraz wyrównać i zmniejszyć chłonność podłoża. Malowało się bardzo dobrze, płótno się nie falowało i cały czas było dobrze naciągnięte na ramy.Umordowałam się mieszaniem barw, bo tak naprawdę posiadam większe tuby tylko w 3 kolorach: białym, czarnym i błękitnym. W związku z tym, że farby akrylowe bardzo szybko zasychają mieszania nie było końca. Medium opóźniające zakupiłam dopiero po fakcie, więc nie wiem na ile wydłuża żywotność farby i czy faktycznie się przydaje. Przed malowaniem następnego obrazu na pewno zaopatrzę się w więcej uniwersalnych kolorów, żeby przyspieszyć malowanie.  Skąd więc pastelowe niebo? Posiadam także zestaw farb akrylowych w malutkich 15ml tubkach, które z bielą posłużyły jako pigmenty. Obraz malowałam okrągłymi pędzlami szczecinowymi o różnej wielkości oraz syntetycznymi, których zwykle używałam do szczegółowych akwareli. Do kolorowego nieba posłużyła mi szpachelka i szeroki płaski pędzel ze sklepu budowlanego, którego nie ma na zdjęciu, bo został posklejany przez werniks i skończył swój żywot.
Największy problem sprawiło mi  właśnie wspomniane werniksowanie końcowe. Werniks, który kupiłam bardzo źle się rozprowadzał i przeokrutnie śmierdział doprowadzając do bólu głowy. One wszystkie mają taki cudowny zapach? Moim błędem było wyniesienie mokrego podobrazia na balkon. Niestety przykleiło się do niego trochę kurzu (akurat na różowe niebo) i pod światło da się to zauważyć gołym okiem.  Na szczęście obraz nie idzie w świat, ani na sprzedaż – bo pierwszego się nie oddaje, prawda? Mogę z czystym sumieniem napisać, że jestem w 100% zadowolona z tego jak wyszedł. Musiałam się tym podzielić, bo to rzadka sytuacja!

poniedziałek, 6 maja 2019

Portret konia kredkami Faber-Castell Polychromos

Jak zwykle, trochę mnie nie było, ale tym razem to tylko i wyłącznie brak stałego dostępu do Internetu.  Mam kilka zaległych prac, które koniecznie muszę Wam pokazać! Miesiąc temu skończyłam portret konia, który był prezentem urodzinowym dla bratanicy. Szczerze mówiąc, sporo czasu zajęło mi samo znalezienie odpowiedniej fotografii. Zauroczyło mnie nietuzinkowe umaszczenie konia, gdzie biel mieszała się z chłodną szarością, kością słoniową i ciepłymi promieniami słonecznymi. To był okres, w którym musiałam sobie przypomnieć realistyczne triki. Dosyć długo mi zajęła praca nad nim, bo ok. 3 tygodni. Dorosłe życie jest takie ograniczone czasowo, ale efekt był zadowalający i co najważniejsze, prezent się podobał. 
Rysunek został wykonany kredkami Faber Castell- Polychromos na papierze od Happy Color 250 g/m2 w formacie A3. Kaseta 120 kolorów Polychromosów daje mnóstwo możliwości, zwłaszcza przy tak dużej palecie szarości w ciepłych, jak i w zimnych odcieniach. W sumie to mój drugi (po Hali Gąsienicowej w szkicowniku) rysunek wykonany stricte tymi kredkami. Uwielbiam je za… ich twardość. Pory w kartce fajnie nadawały fakturę sierści i wcale nie musiałam z nimi walczyć przy pomocy blendera. Najwięcej pracy i szczegółów zajęły: oko, pysk i (wbrew pozorom) grzywa. 


Obdarowujecie bliskich i znajomych ręcznie wykonanymi prezentami, czy jednak wolicie zrobić zakupy? Ja co raz bardziej przekonuję się, że warto (jeśli ma się taką możliwość) zrobić coś samemu. Jestem lekko spięta, bo zwykle boję się reakcji, że rysunek mógłby się nie spodobać i nie wszystkim dana praca może przypasować do koncepcji wystroju itp.  Na szczęście póki co spotkałam się z pozytywnym odbiorem i szczerym uśmiechem.
Dajcie znać w  koniecznie komentarzach co myślicie i czy Was ucieszyłby taki prezent. Już niedługo kolejna praca. :) E.